Niektóre z nas odchudzają się przez cały rok: najpierw po to, aby w karnawale wcisnąć się w absolutnie fantastyczną wieczorową sukienkę, potem dlatego, że idzie wiosna, więc wypadałoby zrzucić parę kilo zanim pokażemy więcej ciała w lżejszych ubraniach, a wreszcie dlatego, że za chwilę jedziemy na wymarzony, wyczekany urlop.
Niestety, już po powrocie do domu czasem okazuje się, że mimo dość aktywnego trybu życia, długich spacerów, a czasem także nocnych szaleństw na parkiecie, strzałka wagi powędrowała niebezpiecznie daleko. I co wtedy? Niektóre z nas zaciskają zęby i zaczynają wszystko od początku, inne, zniechęcone tą walką z wiatrakami, „odpuszczają” sobie dietę i wracają do starych, niezdrowych nawyków. Kilka miesięcy walki z samą sobą, skrupulatne liczenie kalorii i liczne wyrzeczenia biorą w łeb. Czy musi tak być?
Problemy z utrzymaniem diety podczas urlopu poza domem biorą się najczęściej stąd, że na ogół jesteśmy skazane na to, co zaserwuje nam wczasowa stołówka, a co niekoniecznie musi być zdrowe i dietetyczne. Do tego dochodzą liczne pokusy: smakowicie pachnąca rybka z pobliskiej smażalni, kolorowe lody, „jagodzianki” na plaży, wreszcie alkohol, którego – nie oszukujmy się - spożywamy więcej niż zazwyczaj. Nawet jeśli spędzamy dużo czasu na spacerach, to posiłki często jemy nieregularnie, a wieczorem „dopychamy” się kalorycznymi przekąskami i piwem. Nic więc dziwnego, że kilogramów przybywa, a motywacji do odchudzania wręcz przeciwnie: ostatecznie jesteśmy na wakacjach, więc wszelkie hamulce i ambitne postanowienia stają się mniej ważne.
Podstawowa zasada „urlopowego odchudzania” powinna brzmieć: odpuść sobie, ale nie do końca. Najgorsze, co można zrobić, to przez wiele miesięcy obiecywać sobie: „podczas urlopu zrzucę wreszcie te dodatkowe kilogramy”, a potem przed tydzień czy dwa odmawiać sobie wszystkiego i zatruwać humor sobie i innym.
Naprawdę nie warto psuć sobie wakacji ciągłym liczeniem kalorii i wyrzutami sumienia z powodu zjedzonej gałki lodów. Znacznie lepszym wyjściem jest takie korzystanie z letnich dobrodziejstw, które nie przysporzy nam nadmiaru kilogramów. Zamiast kupować rybę smażoną w cieście, wybierzmy raczej tę pieczoną w folii. Zamiast frytek - podwójna porcja surówki, piwo zastępujemy czerwonym winem, a jeśli jemy lody, to tylko sorbetowe. Jeżeli naprawdę nie potrafimy sobie odmówić gofra z bitą śmietaną, to zjedzmy go przed długim spacerem, a nie po.
Niestety, nawet jeśli wcielimy w życie powyższe zasady po powrocie do domu może się okazać, że przybyło nam tu ówdzie kochanego ciałka. No cóż, mówi się trudno! Przynajmniej mamy za sobą udany urlop, fajne wspomnienia, a do przyszłego roku na pewno zdążymy schudnąć…
Babà jest pochodną ciasta rosnącego na naturalnych drożdżach, typowego dla polskiej tradycji ludowej. Uważa się że odmiana ta została wprowadzona na życzenie Gerolamo Baby, osiemnastowiecznego króla Neapolu, który był wielkim wielbicielem słodkości. »