Noworoczne postanowienie wielu z nas: „Schudnąć!” wraca ze zdwojoną siłą wraz z coraz cieplejszymi podmuchami wiatru i coraz silniej operującym słońcem. O ile bowiem nadmiar „kochanego ciała” bez problemu daje się ukryć pod zimową kurtką czy grubym swetrem, o tyle bikini i letnia sukienka bezlitośnie obnażają wszystkie nasze dietetyczne grzeszki i słabości.
Postanawiamy więc zrzucić nadprogramowe kilogramy, zapisujemy się na siłownię, uprawiamy jogging, odstawiamy słodycze i tłuszcze. Łatwo nie jest, ale widok zwiewnej letniej kreacji wiszącej w szafie motywuje nas do działania i pomaga wytrwać. Chudniemy w przekonaniu, że robimy to dla własnego dobra, jednak czy rzeczywiście zawsze tak jest? Czy odchudzanie rzeczywiście jest takie zdrowe?
Nadwaga jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla współczesnego społeczeństwa. Przyczynia się do rozwoju wielu chorób, ale i zwyczajnie przeszkadza w codziennym życiu (ta zadyszka po wejściu na schody!). To już wiemy. Niestety, świat w pogoni za szczupłą sylwetką zagubił gdzieś zdrowy rozsądek i ideałem kobiecej figury w ostatnich dziesięcioleciach stał się patykowaty wieszak pozbawiony typowo kobiecych atrybutów: piersi i bioder. Królujące na wybiegach modelki przypominają raczej wyrośniętych chłopców, a rozmiar noszonych przez nie ubrań pozostaje poza zasięgiem większości z nas. Nastolatki, które próbują sięgnąć ideału zapadają na bardzo groźne choroby: anoreksję i bulimię, a dojrzałe panie katujące się przez wiele lat restrykcyjną dietą są smutne, zmęczone walką z nadprogramowymi kilogramami i nie umieją już cieszyć się życiem.
Same modelki również padają ofiarą wyrzeczeń dla idealnej figury: są wygłodzone, często wycieńczone. W ubiegłym roku jedna z nich, „odżywiająca” się tylko dietetyczną colą zmarła podczas jednego z pokazów mody w Madrycie. Ten przypadek zaszokował wszystkich i sprowokował ogólnoświatową dyskusję na temat idealnej kobiecej sylwetki.
Pierwsze zmiany już są: hiszpańscy producenci odzieży postanowili znormalizować rozmiary produkowanych przez siebie ubrań i dostosować je do faktycznych rozmiarów kobiet. Manekiny sklepowe mają nosić rozmiar 38, a ubrania powyżej rozmiaru 44 będą jak najbardziej typowymi, a nie jak dotąd – tylko dla pań puszystych .
Podobne rozwiązania przyjmują projektanci włoscy: zobowiązali się do projektowania i prezentowania ubrań w większych rozmiarach, a modelki występujące na pokazach mają przedstawiać zaświadczenia lekarskie świadczące o tym, że nie cierpią na anoreksję.